niedziela, 29 czerwca 2014

X


      Wschodzące słońce wybija cię z transu. Deszcz musiał ustać już jakiś czas temu, ale dopiero teraz to zauważasz. Zerkasz na swoje poranione ręce, zabrudzone spodnie, ale nie wzbudza to w tobie jakichkolwiek emocji. Zupełnie jakbyś oglądała to wszystko z boku, znajdując się poza swoim ciałem. Drżącymi dłońmi, które są skostniałe od otaczającego cię zimna próbujesz odblokować telefon, by sprawdzić godzinę. Na zegarze właśnie wybiła 5, więc uznajesz, że to dobra pora by wrócić do hotelu, bo o 6:30 mieliście ruszyć w podróż powrotną do Jastrzębia. Twój wzrok pada także na informację o nieodebranych połączeniach i nieodczytanych wiadomościach. 56 połączeń i 33 wiadomości... Kasujesz wszystko, nie patrząc nawet na nadawców. Wstajesz z ławki i po raz ostatni zerkając na zdjęcie Błażeja ruszasz w drogę do hotelu.
Nie spieszysz się, bo nie chcesz tam być. Odwlekasz tę chwilę w nieskończoność
, z nadzieją, że może to wszystko to jednak tylko zły sen, z którego zaraz się obudzisz. Niestety, to cholerna rzeczywistość. Powłócząc nogami w końcu docierasz do budynku. Zatrzymujesz się przed wejściem, bierzesz głęboki oddech i wchodzisz do środka. Starasz się nie spotkać żadnego z chłopaków, a już na pewno Michała chcesz uniknąć najbardziej. Wiesz, że nie będziesz potrafiła spędzić w jego towarzystwie nawet chwili, nie mówiąc już o patrzeniu na niego. Nadal w głowie dudnią ci jego słowa, nie potrafisz ich wyrzucić, bo i tak wracają jak bumerang.  Nie korzystasz z windy, wolisz iść schodami, w końcu to dodatkowe spowolnienie przed dotarciem na miejsce. Po dłuższej chwili znajdujesz się już na waszym piętrze i delikatnie otwierasz drzwi swojego pokoju. Zamykasz je na klucz, po czym udajesz się do łazienki, by wziąć długi prysznic. Po dwudziestu minutach wychodzisz, po czym szukasz ubrań na dzisiejszy dzień. Zakładasz czarną bluzkę z szarym nadrukiem, brązowe spodnie i czarne buty. Ubierasz także czarną bluzę z kapturem, którą pozostawiasz rozpiętą. Następnie zbierasz wszystkie swoje rzeczy i pakujesz walizkę. Po wykonaniu tejże czynności sprawdzasz godzinę. Wyświetlacz w telefonie pokazuje 6.15, więc bierzesz walizkę i schodzisz na dół schodami. Na twoje szczęście nadal nikogo nie spotykasz, więc zajmujesz miejsce w najmniej widocznym kącie holu. Mimo tego zdajesz sobie sprawę, że już za chwilę przyjdzie ci zmierzyć się z rzeczywistością.
     Znów wpadasz w otępienie i po raz kolejny nie wiesz jak długo w nim tkwisz. Wyrywają cię z niego głosy, które słyszysz w oddali. Wiesz do kogo należą i spodziewasz się, że zaraz znajdziesz się w centrum zainteresowania, mimo że bardzo tego nie chcesz. Mija dłuższa chwila, po upływie której w końcu zostajesz zauważona.
- Cholera jasna, Anastazja! – krzyczy Russell i podbiega do ciebie. Po chwili tkwisz w jego ramionach, on mocno tuli cię do siebie, ale ty pozostajesz bierna. Tak jak się spodziewałaś, wszyscy teraz są żywo zainteresowani twoją osobą. Nie wiesz ilu z nich tak naprawdę słyszało twoją kłótnię z Michałem, ale zdajesz sobie sprawę, że wieści szybko się rozchodzą, więc na pewno już każdy zawodnik wie co się wydarzyło.
- Gdzie byłaś całą noc?!
- Martwiliśmy się!
- Jak widać nic mi nie jest, możecie odpuścić – mówisz, wyraźnie akcentując każde słowo.
Mężczyźni, widząc że w tej chwili nic się od ciebie nie dowiedzą, odpuszczają i teraz cieszą się, ze wróciłaś. Nie zdajesz sobie nawet sprawy, jak bardzo każdy z nich się do ciebie przywiązał, jak stałaś się częścią ich życia. Stoisz pomiędzy nimi, a mimo wszystko w obecnej sytuacji czujesz się wśród nich obco. Słyszysz, że coś do ciebie mówią, ale wyłączasz się, kiedy zauważasz Łasko. Idzie wolno ze spuszczoną głową, by po chwili znaleźć się obok was. Nie wita się z nikim, przeciera tylko dłonią zmęczoną twarz. W pewnej chwili podnosi głowę i patrzy prosto na ciebie. Zauważasz w jego oczach smutek, żal i nieme przeprosiny. Nie wytrzymujesz jego spojrzenia – odwracasz głowę. Szczęśliwie zauważasz, że podjechał wasz autokar, więc szybkim krokiem udajesz się w jego kierunku. Wrzucasz swoją walizkę w miejsce na bagaże, po czym podchodzisz do trenera, który zdaje się być jedną z niewielu osób, które nie wiedzą co się stało wczoraj. Wszystko to robisz dlatego, by znaleźć się jak najdalej od Michała i by nie wpadł on na pomysł, aby właśnie teraz z tobą rozmawiać. Wdajesz się w krótki dialog z trenerem na tematy ogólne, kątem oka obserwując wsiadających do autokaru zawodników. Dopiero kiedy wszyscy się w nim znajdują ty również do niego wsiadasz. Dziś nie chcesz siedzieć w pobliżu zawodników, więc zajmujesz miejsce na początku autokaru.
- Możesz sprawdzić czy są wszyscy? – pyta Bernardi. Niechętnie się na to zgadzasz, po czym udajesz się na tył autokaru, by wykonać prośbę Lorenzo. Spoglądasz na twarze zawodników, w duchu ich licząc. Kiedy twój wzrok natrafia na Michała, szybko przenosisz go dalej. Samo patrzenie na niego w dniu dzisiejszym sprawia ci ból i zdajesz sobie sprawę, że jeszcze długo może tak być.
Sprawdzanie kończysz na Russellu, który delikatnie uśmiecha się w twoim kierunku by dodać ci otuchy. Nie masz siły odpowiedzieć tym samym, więc tylko jeden z kącików twoich ust wędruje w górę. Holmes rozumie twoją sytuację, więc nie oczekuje niczego więcej. Odwracasz się więc z zamiarem powiedzenia trenerowi, że możecie jechać, ale zatrzymuje cię ciche pytanie Kubiaka.
- Siądziesz koło nas?
- To nie jest najlepszy pomysł – odpowiadasz. – Dziś będzie lepiej jak usiądę z przodu. – starasz się uśmiechnąć w jego stronę, ale zamiast tego wychodzi ci tylko grymas. Nie chcesz ciągnąć tej farsy, więc jak najszybciej kierujesz się w stronę swojego miejsca. Oznajmiasz trenerowi, że są wszyscy i wyruszacie w drogę.
     Większość podróżujących śpi, ale ty nie możesz zmrużyć oka, mimo że nie spałaś całą noc. Zawsze tak miałaś. Obojętnie jak bardzo jesteś wyczerpana, gdy masz problemy nie możesz spać. Odnajdujesz więc w swojej torebce odtwarzacz, po czym zatapiasz się w dźwiękach muzyki, odwracając się jeszcze w stronę okna. Pechowo ciągle włączają ci się smutne piosenki, które powodują, że do oczu napływają ci łzy. Starasz się je zatrzymać, ale nie dajesz rady. Cicho popłakujesz, mając nadzieję, że nikt tego nie słyszy. Mija kilka minut, a twój płacz zamiast się skończyć tylko przybiera na sile. Dławisz się łzami, by nie ryczeć głośno. Po chwili czujesz czyjeś ręce oplatające cię w pasie, więc szybko się odwracasz, nie zwracając uwagi na to jak musisz w tej chwili wyglądać.
- Już, spokojnie. Nie jesteś sama. Chodź – mówi Russell, bo to właśnie on pojawił się przy tobie. Zbliżasz się więc do niego i wtulasz w jego klatkę piersiową. Jest przyjemnie ciepły, szepcze ci do ucha uspokajające słowa, a jego dłoń kojąco gładzi twoje plecy. Nie wiesz ile trwacie w takiej pozycji, nie obchodzi cię także czy ktoś to widzi. Ważne jest dla ciebie w tym momencie, że pojawił się obok, by cię wesprzeć, że nie zwraca uwagi na tak prozaiczne rzeczy jak to, że niszczysz mu właśnie koszulkę.
Po jakimś czasie łzy w końcu przestają płynąć, a ty odsuwasz się na moment od środkowego, by wyszeptać w jego kierunku nieme
dziękuję.
-
Nie masz za co. Jesteś dla mnie ważna i nie ma opcji, bym cię teraz zostawił – szepcze ci do ucha Russell, a ty w odpowiedzi wtulasz się w niego ponownie. W tej chwili zdajesz sobie sprawę, że zyskałaś kolejną osobę, na którą możesz liczyć tak jak na Andrzeja. I cholernie się z tego cieszysz, bo środkowy wiele razy powtarzał ci, byś nie zamykała się w sobie i dopuszczała do siebie ludzi. Bo mimo, że on zawsze był i będzie dla ciebie wsparciem, nie zawsze może przy tobie być. To odkrycie choć minimalnie zmniejsza twoje uczuciowe i emocjonalne otępienie i dzięki niemu zdobywasz się na mały uśmiech. Obecność przyjaciela, bo tak od teraz w myślach nazywasz Russella sprawia, że w końcu wyczerpana ostatnimi wydarzeniami choć na chwilę przysypiasz.


                                                                         ~.~
Bo właśnie po to są przyjaciele, by wesprzeć, kiedy upadamy.
Następny standardowo w środę, a dziś kibicujemy. :)

środa, 25 czerwca 2014

IX


     Czas spędzany z Andrzejem jest dla ciebie zawsze przyjemnością, więc z uśmiechem spacerujesz wraz z nim uliczkami Bydgoszczy. Rozmawiacie na wszelkie tematy, a Andrzej opowiada ci co słychać u waszych wspólnych znajomych. Ty zaś rewanżujesz się opowieścią o podróży i o tym jak wraz z Łasko śmialiście się bez powodu przez długi czas.
- Cieszę się, że dobrze ci się układa – mówi środkowy, po czym przyciąga cię do siebie i całuje w czoło.
- Ja też Andrzej. W końcu zaczynam czuć, że wszystko zmierza w dobrym kierunku.
Wrona już nic nie mówi, a kiedy przechodzicie obok placu zabaw, nie zważa na porę i cię tam zaciąga. Jak małe dzieci kręcicie się na karuzeli, by za chwilę bujać się na huśtawkach. Przypomina ci się, jak robiliście to samo, będąc jeszcze w przedszkolu czy podstawówce. Przez głowę przebiegają ci wspomnienia wielu innych zabaw w towarzystwie Wrony, często takich, które kończyły się siniakami czy zdartymi kolanami.
Nie zauważasz, kiedy Andrzej łapie cię za dłonie i zaczyna tańczyć do wyimaginowanej muzyki. Uroczo pląsacie, nie zwracając uwagi na porę, a ciebie rozpiera ogromna radość. Po kilku minutach postanawiasz sprawdzić godzinę i stwierdzasz, że powinnaś już wracać. Andrzej proponuje więc, że cię odprowadzi, żeby mieć pewność, że nic ci się nie stanie. Zgadzasz się i powoli ruszacie w odpowiednim kierunku.
- Dziękuję – mówisz do Wrony, kiedy docieracie pod hotel.
- Za co? – pyta zdziwiony.
- Za wszystko Andrzej. Za to, że jesteś i zawsze mogę na ciebie liczyć – odpowiadasz po czym się w niego wtulasz.
-Nie masz za co. Zawsze będę.
Nie wiesz ile czasu spędzasz w ramionach środkowego, ale czujesz, że właśnie tego potrzebowałaś. Pewności, że masz na świecie kogoś, kto będzie cię wspierał i dzielnie stał za tobą murem.
- Muszę iść – szepczesz w końcu.
- W porządku – mówi Andrzej, po czym całuje cię w czoło. – Bądź dzielna. I dzwoń kiedy tylko będziesz tego potrzebować.
Uśmiechasz się delikatnie, całujesz Andrzeja w policzek i odprowadzając go jeszcze wzrokiem, wracasz do hotelu.
Gdybyś tylko wiedziała, jakie wrażenie stwarzacie dla osób trzecich, gdybyś wiedziała…Choć bardzo szybko miałaś się o tym przekonać.
    
Wchodzisz do swojego pokoju i zdejmujesz z siebie bluzę Michała. Mając nadzieję, że jeszcze nie śpi, postanawiasz mu ją oddać. Udajesz się więc do pomieszczenia obok i delikatnie pukasz do drzwi.
- Co chcesz? – burczy po otworzeniu drzwi Łasko. Zaskakuje cię jego wrogie nastawienie.
- Chciałam oddać bluzę – mówisz cicho i podajesz mu ją.
- Coś jeszcze? – pyta po odebraniu jej.
-
Nie, już nic – szepczesz, po czym odwracasz się i zamierzasz wrócić do siebie.
- Długo grałaś na dwa fronty? – dobiega cię jeszcze pytanie Michała.
- Słucham?
- Słyszałaś. Fajnie było robić ze mnie kretyna? W Jastrzębiu ciągnęło cię do mnie, dawałaś mi znaki, a tu miałaś Andrzeja. Dobrze się bawiłaś? – nie mówisz nic, a w twoich oczach zaczynają zbierać się łzy.
- Nic nie powiesz? Może właśnie dlatego nic nigdy o sobie nie mówiłaś? Zgadłem?
- Nie rób ze mnie dziwki – rzucasz, walcząc ze łzami.
- Nie muszę – dodaje Michał, a ty w odpowiedzi uderzasz go w twarz.
- Dobrze wiedzieć jakie masz o mnie zdanie – krzyczysz. – Ale proszę bardzo, chciałeś poznać prawdę, poznasz. Myślisz, że łatwo było mi mówić, że Andrzej jest dla mnie jak brat, bo jego rodzice stworzyli mi rodzinę i zaopiekowali się mną, kiedy moi zginęli w wypadku? Że gdyby nie on, to może nawet by mnie tu nie było, bo uratował mnie po próbie samobójczej? – wrzeszczysz dalej, a z pokoi obok zaczynają wychodzić zawodnicy. – Że  wspierał mnie kiedy…a z resztą, po co ja w ogóle ci się tłumaczę? Wyrobiłeś sobie zdanie, to po cholerę staram się je zmienić…Boże, a Andrzej mówił, że warto ci zaufać, że warto dać ci szansę…- dorzucasz, po czym odwracasz się na pięcie i zbiegasz po schodach.
- Anastazja!
- To się popisałeś – słyszysz jeszcze jak Damian kieruje te słowa do Michała, a potem wybiegasz z hotelu, nie zważając na porę.
     Biegniesz przed siebie, nie wiesz jak długo. Nie zwracasz uwagi na bolące nogi, na świszczący oddech i ból w klatce piersiowej. Łzy zamazują ci widoczność, co powoduje, że potykasz się o wyrwę w chodniku i upadasz. Podnosisz się i nie patrząc na zdarte ręce i płynącą z nich krew ruszasz dalej. Nie chcesz się zatrzymywać, nie chcesz czuć. Ale tego nie da się wyłączyć, nie ma przycisku off, który sprawi, że cały ból zniknie. Słowa Michała dudnią ci w głowie, powodując kolejną falę łez. Na jakiej podstawie on w ogóle cię ocenił? Kto dał mu prawo, by nie wiedząc nic o tobie mógł w jakikolwiek sposób sądzić, że cię zna? Zawiodłaś się, cholernie się zawiodłaś. Jesteś wściekła, że pozwoliłaś by stał się dla ciebie ważny. Nie wyobrażasz sobie, co będzie dalej, nie wiesz jak teraz będzie wyglądała wasza współpraca w klubie. A przecież jeszcze macie wrócić do Jastrzębia w jednym autokarze…Zastanawiasz się, czy nie lepiej wrócić pociągiem albo zostać jeszcze na noc u Andrzeja, a potem poprosić go by cię odwiózł. Właśnie, Wrona…Co masz mu powiedzieć? Powtórzyć słowa Michała czy to przed nim ukryć? Żadna opcja nie jest dobra, znasz przecież środkowego. Jeśli mu nie powiesz, a dowie się sam, stracisz go, bo obiecaliście sobie, że będziecie wobec siebie całkowicie szczerzy, ale jeśli to zrobisz, to Andrzej będzie wściekły i skończy się to co najmniej rękoczynami… Cholernie trudna sytuacja, z której na tę chwilę nie widzisz żadnego wyjścia, żadnego światełka w tunelu. Jedyne co pozostaje, to ten cholerny, otępiający ból w sercu.
Nie zauważasz, kiedy nogi doprowadzają cię na wieczne miejsce spoczynku
Twojego Błażeja.
Poddajesz się temu i wchodzisz na cmentarz przez niedomkniętą bramę. Dochodzisz do jego grobu i siadasz na znajdującej się tam ławeczce. Podciągasz nogi pod brodę i obejmujesz je ramionami.
- Pomóż mi, proszę…Sama nie dam rady…Daj mi jakiś znak, udowodnij że nie jestem z tym sama – szepczesz. W tym momencie słychać grzmot, a z nieba zaczyna padać ogromny deszcz. Twoje łzy mieszają się z kroplami wody i już po chwili jesteś cała mokra. Nie zwracasz na to uwagi, masz nadzieję, że deszcz zmyje z ciebie wszelkie troski. Zamiast tego wpadasz w jeszcze większe otępienie. Podkoszulek przykleja ci się do ciała, zaczynasz drżeć, bo nie masz prócz niego nic więcej. Na ciele pojawia się gęsia skórka, ale wolisz siedzieć tutaj, niż wrócić do hotelu.
Burza się wzmaga, a ty pozostajesz niewzruszona. Telefon dzwoni, ale nawet nie myślisz o sprawdzeniu kto się do ciebie dobija, a już tym bardziej o jego odebraniu. Czujesz się pusta w środku, jakby ktoś wyprał cię z uczuć, a w zamian napełnił tylko i wyłącznie bólem.  Masz dość, nie dałaś rady. Pora odpuścić, walka została przegrana. Upadłaś na deski i nie zanosi się na to, byś wstała.
Układasz się na ławce w pozycji embrionalnej, wzrok wlepiając w zdjęcie Błażeja na grobie. Właśnie w ten sposób, pośród chłodnego deszczu i w olbrzymim otępieniu spędzasz noc i nie obchodzi cię, czy ktokolwiek się o ciebie martwi.


                                                              ~.~

Bo przecież za długo było dobrze, prawda? A w życiu nigdy długo dobrze nie jest.
Rozdział(jeśli wszystko pójdzie zgodnie z moimi oczekiwaniami, a powinno) doda się, kiedy ja będę w szkole w trakcie egzaminu. Całe szczęście, że do czasu studiów to będzie już ostatni.

Kolejny w niedzielę. :)

niedziela, 22 czerwca 2014

VIII


     Następnego dnia budzisz się przed 7. Wiedząc, że już nie zaśniesz, wstajesz i udajesz się do hotelowej łazienki. Bierzesz szybki prysznic, po czym ubierasz się w ciemnozielone rurki z wysokim stanem i czarny podkoszulek z szarą dłonią pokazującą uniesiony w górę kciuk. Wracasz do łazienki, robisz lekki makijaż, po czym zakładasz czarne trampki, zabierasz telefon i wychodzisz z pokoju. Wsiadasz do windy i już po chwili znajdujesz się na parterze. Wchodzisz na stołówkę, która o tej porze jest praktycznie pusta. Z daleka zauważasz machającego do ciebie Łasko, więc odpowiadasz mu tym samym. Następnie prosisz w okienku o herbatę i dwie kanapki, po czym zajmujesz miejsce obok Michała.
- Jak się spało? – pytasz atakującego, uśmiechając się pod nosem.
- Bardzo dobrze – odpowiada, mrugając do ciebie.
Rozmawiacie dopóki nie przerywa wam pojawienie się reszty drużyny.
- A co to za romanse? Mam być zazdrosny? – pyta Russell.
- Nie musisz, masz przecież mnie! – krzyczy Kubiak i rzuca się w jego objęcia.
- Och, kochanie!
– Holmes z całej siły przytula Michała.
Wybuchasz śmiechem tak głośnym, że twój głos wyraźnie wybija się spomiędzy chichotu chłopaków. Słychać was w całej stołówce, a trener i reszta sztabu patrzą na was z politowaniem.
      Trening został zaplanowany dopiero na 12.30, więc proponujesz chłopakom spacer po mieście. Chęć wyraża Wojtaszek, Czarnowski, Kubiak, Holmes, Tischer i oczywiście Łasko. Powiadamiacie trenera o waszych planach, po czym ruszacie w drogę. Oprowadzasz chłopaków po wielu miejscach wartych zobaczenia, dodając za każdym razem parę słów od siebie. Są zdziwieni twoją wiedzą i zapewne zastanawiają się, skąd to wszystko wiesz. Dopiero Damian postanawia cię o to zapytać.
- Wyjaśnienie jest bardzo proste. Tu się wychowałam i tu mieszkałam zanim przyjechałam do Jastrzębia.
- Nie mówiłaś, że pochodzisz z Bydgoszczy - wtrąca Łasko.
- A pytałeś? – zwracasz się do niego, pokazując mu przy okazji język.
- W sumie, to my wiemy o tobie niewiele. Dlaczego nic o sobie nie mówisz?
- Nie lubię opowiadać o sobie – mówisz po krótkim namyśle, mając nadzieję, że to zakończy ten temat.
- Skoro pochodzisz z Bydgoszczy, to pewnie znasz zawodników Delecty? – po jakimś czasie pada pytanie.
- Owszem, kilku znam.
- Których?
- Tajemnica Russ, tajemnica – mówisz, po czym pryskasz go wodą z fontanny, obok której właśnie przechodzicie.
- Tak się nie będziemy bawić – rzuca Holmes i zaczyna cię gonić.
Uciekasz ile sił w nogach, ale Russell spokojnie cię dogania, bo ma dłuższe nogi i oczywiście lepszą kondycję. Bierze cię na ręce i choć próbujesz się wyrwać, bezceremonialnie wrzuca cię do fontanny.
Piszczysz, bo woda jest dość chłodna i patrzysz na środkowego z mordem w oczach. Russell wydaje się być przejęty i wygląda jakby właśnie miał zacząć cię przepraszać, ale nie wytrzymujesz i w końcu wybuchasz radosnym śmiechem. Holmes oddycha z ulgą i też zaczyna się śmiać, podobnie jak reszta drużyny. Łasko pomaga ci wyjść z fontanny, po czym ofiaruje ci swoją bluzę, byś się nie przeziębiła. Dziękujesz mu, po czym zakładasz ją na siebie. Owiewa cię zapach męskich perfum, który przyjemnie drażni twoje nozdrza. Zaciągasz się nim głęboko, po czym z szerokim uśmiechem oznajmiasz chłopakom, że pora wracać.
      Docieracie do hotelu po piętnastominutowym marszu. Rozchodzicie się do pokoi –
zawodnicy, by przygotować się do treningu i późniejszego meczu, ty zaś, by przebrać się w suche ubrania. Zakładasz ciemne dżinsy, fioletowy podkoszulek i czarne tenisówki. Nakładasz także bluzę Michała i udajesz się do trenera, by powiadomić go, że już wróciliście. Po oznajmieniu mu tej informacji, schodzisz na dół i zajmujesz miejsce na kanapie stojącej w holu. Czekasz na zawodników i autokar mający was dowieźć na halę. Czas dłuży ci się niemiłosiernie, ale na szczęście mężczyźni powoli zaczynają się schodzić. Za chwilę także zjawia się bus, więc zajmują oni swoje miejsca. Sprawdzasz jeszcze czy są wszyscy, po czym siadasz na końcu między Kubiakiem a Wojtaszkiem. Ruszacie w drogę ulicami Bydgoszczy.
      Po dwudziestu minutach autokar zatrzymuje się pod Łuczniczką, po czym zawodnicy zaczynają wysiadać. Ty robisz to na samym końcu, po czym udajesz się za nimi w kierunku szatni. Oczywiście nie wchodzisz tam, bo wiesz co to prywatność, a poza tym jesteś tam zbędna. Dołączasz więc do trenera i zajmujesz miejsce na jednym z krzesełek. Drużyna pojawia się na parkiecie, po czym wszyscy zaczynają się rozciągać.
     Kibice tłumnie przybyli na mecz, więc Łuczniczka jest zapełniona praktycznie w całości. Chciałabyś jeszcze przed meczem przedrzeć się na stronę Bydgoszczan, by przywitać się z Andrzejem, ale widzisz, że nie ma na to szansy. Ograniczasz się tylko do spojrzenia w jego kierunku, a kiedy wasze oczy się spotykają środkowy macha do ciebie radośnie, a ty puszczasz mu na odległość buziaka. To dla was normalne gesty, więc żadne z was nie jest tym skrępowane ani nie widzi w tym nic złego.
Wy nie.
     
Ostatnie rozmowy taktyczne, rozmasowania bolących miejsc i chóralny okrzyk zawodników, mający wyzwolić adrenalinę. Pierwszy gwizdek, pierwszy serw, piłka w grze. Kibice skandują nazwy klubów i poszczególnych zawodników, by zagrzać ich do walki i pomóc w zwycięstwie. Walka rozpoczyna się na dobre i aż do końca spotkania jest bojem punkt za punkt.
      Mecz kończy się wynikiem 3:2, a wygrywa go drużyna z Jastrzębia. Najlepszym zawodnikiem meczu zostaje Kubiak. Jesteś zadowolona z gry chłopaków, bo czujesz się z nimi emocjonalnie związana. Gratulujesz części z nich, bo reszta została już porwana na wywiady, a potem wykorzystujesz moment i udajesz się do Andrzeja. Jemu również gratulujesz, bo wiesz jak niewiele zabrakło, by to jego drużyna zwyciężyła. Wrona mimo przegranej jest uśmiechnięty i szczerze dziękuje ci, przytulając cię dość długo. Gawędzicie wesoło, aż trener gestem ręki pokazuje ci, byś do niego podeszła. Gdy to robisz informuje cię, że wrócicie do Jastrzębia następnego dnia, by nie wracać w nocy. Pytasz go, czy w takim razie możesz wrócić do hotelu samodzielnie, bo chciałabyś spędzić trochę czasu z przyjacielem, z którym przez ciągłe mecze i treningi nie miałaś czasu się spotkać. Bernardi bez oporów się zgadza, prosząc cię tylko
byś na siebie uważała. Obiecujesz mu to, po czym wracasz do Andrzeja. Informujesz go o zaistniałej sytuacji, po czym środkowy udaje się do szatni, by doprowadzić się do porządku. Nie czekasz na niego długo, więc już po chwili wychodzicie z hali.
Szkoda, że zaaferowana tym, o czym opowiada ci Andrzej nie zwracasz uwagi na kogoś innego, kto odprowadza was spojrzeniem.
                                  
                                                             ~.~                                                                                                
O ile dobrze pamiętam, wynik nieco się różnił, bo chyba zwyciężyła wtedy Delecta, ale pewności nie mam. Nieważne, trzymajmy się mojej wersji. :P
Myślę, że kolejny jak zwykle pojawi się w środę, aczkolwiek będzie to najprawdopodobniej po południu, chyba że ustawię automatyczną publikację. Tak czy tak, zapraszam. :)

                                                           


środa, 18 czerwca 2014

VII


     Mijają trzy tygodnie, a drużyna szykuje się do wyjazdu do Bydgoszczy. Cieszysz się, że jako fizjoterapeutka jedziesz z nimi, bo będziesz miała okazję by spędzić trochę czasu z Andrzejem. Zbiórkę zaplanowano o 6:30 pod halą, więc musisz wstać bardzo wcześnie. Na twoje nieszczęście nie słyszysz budzika, więc gdy się budzisz jesteś już praktycznie spóźniona. Najszybciej jak umiesz bierzesz prysznic, ubierasz się, po czym zabierasz torbę i biegniesz pod halę. Zmęczona docierasz tam praktycznie w ostatniej chwili i dopiero kiedy znajdujesz się w autokarze znajdujesz czas na złapanie oddechu.  Chłopcy podśmiewają się, widząc jak łapczywie łapiesz powietrze, a ty gestem pokazujesz im, że tego pożałują. W końcu sytuacja wraca do normy, a ty podnosisz głowę, by znaleźć dla siebie dogodne miejsce. Łasko macha do ciebie, po czym uśmiecha się i zachęcająco poklepuje miejsce obok siebie. Wiedziona jakimś dziwnym impulsem zajmujesz je, po czym szeroko ziewasz.
- Nie wyspałaś się? – pyta Łasko, mrugając do ciebie.
- Trochę. Chyba za wcześnie było trzeba wstać – mówisz, posyłając mu delikatny uśmiech.
- I tak spałaś najdłużej z nas – śmieje się Michał, a ty pokazujesz mu język.
- Bardzo śmieszne – odpowiadasz, ale zaczynasz chichotać razem z atakującym. W końcu wpadacie w tak duży śmiech, że w żaden sposób nie możecie się uspokoić. Dodatkowo Łasko zaczyna wydurniać się jeszcze bardziej i robi w twoim kierunku głupie miny, na co odpowiadasz tym samym.  Słychać was nawet u kierowcy, mimo że siedzicie na końcu autokaru i zaczynacie wzbudzać co raz większe zainteresowanie.
- A wam co? Gazu rozweselającego się nawdychaliście? – pyta Patryk.
- Daj spokój, po prostu są nienormalni – odpowiada mu Michał Kubiak, a wy wybuchacie jeszcze większym śmiechem. Trener tylko kręci głową i uśmiecha się pod nosem, widząc wasze wyczyny.

W końcu po pięciu, może dziesięciu minutach szaleńczego chichotu uspokajacie się, a ty wycierasz łzy z policzków. Siadasz bliżej Michała, po czym nachylasz się w jego kierunku, szepcząc mu do ucha wyrazy podziękowania. Dodajesz także, że już dawno nikt nie poprawił ci tak humoru, po czym składasz delikatny pocałunek na jego policzku. Michałowy zarost przyjemnie drapie cię po twarzy, a kiedy oddalasz się od niego zauważasz, że jego oczy radośnie błyszczą.
     Zajęta czytaniem książki nie zwracasz uwagi na to, co dzieje się wokół ciebie.  Robisz to dopiero w chwili, gdy czujesz ciężar na twoim ramieniu. Okazuje się, że Michał przysnął i opiera swoją głowę o ciebie. Poprawiasz lekko pozycję, aby było ci wygodniej, po czym rozglądasz się po autokarze, aby zobaczyć co robi reszta. Okazuje się, że inni także śpią, więc wracasz do lektury. Łasko w tym czasie postanawia zmienić pozycję, więc teraz trzyma głowę na twoich kolanach. Czytasz jeszcze parę linijek książki, ale nie możesz się skupić, więc zamykasz ją i chowasz do torby. Twój wzrok wędruje na pogrążoną we śnie twarz atakującego. Zwracasz uwagę na każdy detal: delikatną zmarszczkę na czole, wyjątkowo długie jak na mężczyznę rzęsy, kształt nosa i ust, na których błąka mu się mały uśmiech. Twoja dłoń mimowolnie przejeżdża po jego lekko zarumienionym policzku, a później wplata się delikatnie w jego włosy. Kiedy dociera do ciebie co robisz, spłoszona szybko ją zabierasz i jeszcze raz zerkasz niepewnie, czy nikt tego nie widział. Po upewnieniu się, że nic takiego nie miało miejsca przenosisz wzrok na przesuwający się za oknem krajobraz.  W końcu po jakimś czasie
i ciebie morzy sen.
- Może ich nie budźmy? Tak słodko razem wyglądają – słyszysz nad swoją głową.
- Zrób im zdjęcie i będziesz mógł patrzeć do woli – dodaje ktoś inny.
- Dobry pomysł – dźwięk migawki na dobre cię rozbudza, więc otwierasz oczy i przecierasz twarz dłońmi.
- Co się dzieje? – pytasz równo z Michałem, będąc jeszcze lekko zaspaną.
- Zaraz będzie postój – odpowiada wam Damian.
- O, to dobrze, rozprostuję trochę nogi – dodajesz, po czym zerkasz w bok na atakującego. Przez głowę przemyka ci myśl, że wygląda uroczo z rozczochranymi włosami. Po chwili zdajesz sobie sprawę, że sama pewnie nie wyglądasz lepiej, więc wyciągasz z torby grzebień i rozczesujesz splątane kosmyki.
Zadowolona z efektu chowasz go na jego miejsce, po czym wysiadasz z autokaru, który właśnie się zatrzymał.
 Korzystając z przerwy w podróży załatwiasz swoje potrzeby, po czym w sklepie kupujesz gazowaną wodę.  Wracasz do autokaru i widząc, że jeszcze nie wszyscy dotarli siadasz na jego schodkach, po czym przymykasz oczy i wystawiasz twarz do słońca.
- Nie za wygodnie? – pyta siadający obok ciebie Holmes.
- Nie narzekam – odpowiadasz i pokazujesz mu język.
- Widzę, że masz dobry humor.
- A owszem – posyłasz mu szczery uśmiech.
- Co to za pogaduchy beze mnie? – pyta wciskający się między was Dzik.
- Zobacz, już przylazł. A tak fajnie się go obgadywało – rzuca Russell, a Michał uderza go w ramię.
- Jeszcze zdążymy – dorzucasz i wsiadasz do autokaru, bo reszta drużyny właśnie dotarła. Po kilku minutach i sprawdzeniu czy są wszyscy, ruszacie w dalszą drogę.
     Bydgoszcz wita was niewielkim słońcem, wychylającym się niepewnie zza chmur. Kierowca parkuje pod hotelem, w którym już po chwili zostają wam przydzielone pokoje. Nie śpieszy ci się, więc czekasz spokojnie, aż większość chłopaków znajdzie się na odpowiednim piętrze. Dopiero wtedy wsiadasz do niezatłoczonej już windy, w której znajduje się także Łasko i Kubiak. Po krótkiej jeździe winda się zatrzymuje, więc wysiadacie i rozchodzicie się do przydzielonych wam pokoi.
     Bierzesz krótki prysznic, aby odświeżyć się po podróży, po czym zakładasz bordowe rurki, białą koszulkę na ramiączka i szarą bluzę z kapturem, którą zostawiasz rozpiętą. Delikatnie jeszcze wilgotne włosy spinasz w koński ogon, po czym zakładasz szare trampki, chowasz telefon do kieszeni i wychodzisz z pokoju. Zamykasz go, a potem zbiegasz po schodach i udajesz się na kolację.
Nie jesteś głodna, więc prosisz tylko o herbatę, a następnie zajmujesz miejsce między Damianem i Michałem.
- Nie jesz? – pyta zaciekawiony Damian.
- Nie jestem głodna – odpowiadasz.
- A potem w nocy nie będzie spała, bo będzie głodna – dorzuca Michał, a ty w odwecie szczypiesz go w ramię.
- Bolało – mówi i robi smutną minę.
- Tak mi przykro – dodajesz.
- Naprawdę?
- Oczywiście, że nie – rzucasz, a Kubiak zaczyna chichotać.
Kolacja upływa w miłej atmosferze, po czym udajecie się do swoich pokoi. Będąc w pomieszczeniu postanawiasz wyjść na balkon. Zerkasz na rozgwieżdżone niebo, po czym cicho szepczesz
pamiętam.
- Nie kładziesz się? – słyszysz pytanie dobiegające z sąsiedniego balkonu.
- Właśnie zamierzam. A ty? – pytasz atakującego, który ma pokój obok ciebie.
- Też. Potrzebowałem tylko trochę świeżego powietrza, by się lepiej spało.
- Tak, ja również – dodajesz, po czym oboje milkniecie.
Mija kilka minut, które spędzacie w niekrępującej ciszy. Zaczyna ci się robić zimno, więc postanawiasz wrócić do pokoju. Odwracasz się jeszcze w kierunku zawodnika, by się pożegnać.
- Dobranoc Michale.
- Dobranoc Nastka. Śpij dobrze.
Uśmiechasz się, po czym zamykasz za sobą balkon i kładziesz się spać. Twoje szczęście – zasypiasz bardzo szybko.


                                                                ~.~

I tak się bawimy, nie? A co! :P Cóż mogę dodać? Chyba niewiele. Niech rozdział mówi sam za siebie. :)
Boże, czemu tak trudno zdecydować się gdzie i co studiować?

Następny w niedzielę. :)