niedziela, 1 czerwca 2014

II


      Następny dzień nie zaczyna się dla ciebie dobrze. Z niezbyt spokojnego snu wyrywa cię dźwięk budzika. Masz kaca – niestety, moralnego. Czujesz się źle, a to spowodowane jest myślą, że zachowałaś się tak, jakbyś po alkoholu gotowa była oddać się każdemu, kto tylko będzie wtedy w pobliżu. Zarzucając sobie głupotę i wyzywając się od idiotek idziesz wziąć prysznic, z nadzieją, że woda zmyje z ciebie wszystkie problemy. Niestety tak się nie dzieje. Wracasz do pokoju i stojąc przed szafą bierzesz w ręce ubrania, nie patrząc nawet jakie, po czym zakładasz je na siebie. Dziś nie obchodzi cię twój wygląd, nie obchodzi cię nic. Chcesz tylko jak najszybciej skończyć pracę i wrócić do domu, żeby zaszyć się pod kocem z kubkiem pomarańczowej herbaty, która przecież tak uwielbiasz.
     Docierasz na halę po dwudziestominutowym spacerze. Wiatr skutecznie spowodował, że jest ci zimno, więc w drodze do swojego gabinetu rozcierasz chłodne dłonie, a później policzki. Będąc w pokoju siadasz przy biurku i zastanawiasz się czym się zająć, żeby nie skupiać myśli na wczorajszym wieczorze. Nie znajdując nic takiego postanawiasz spytać trenera czy nie potrzebuje twojej pomocy. Wchodzisz na halę, ale tam nie ma ani jego, ani zawodników. Oznacza to, że dziś drużyna trenuje na siłowni, więc się tam udajesz. Będąc przy drzwiach bierzesz głęboki oddech i wchodzisz do środka.
- Trenerze – mówisz, widząc go obok Tischera.
Odwraca się na dźwięk twojego głosu i uśmiecha zachęcająco w twoim kierunku.
- Ma może trener chwilę?
- Dla ciebie zawsze, już idę – mija zaledwie kilka sekund i już stoi obok ciebie.
- Co cię do mnie sprowadza? – pyta.
- Nie potrzebuje Pan może pomocy?
Patrzy na ciebie zaskoczony, nie do końca rozumiejąc o co ci chodzi.
- Miałam na myśli papiery do wypełnienia lub coś w tym rodzaju – posyłasz mu delikatny uśmiech. – Bo widzi trener, dopóki chłopcy trenują, nie mam właściwie co robić, a nie lubię siedzieć bezczynnie – kontynuujesz.
Bernardi w końcu rozumie o co ci chodzi i uśmiechając się szeroko oznajmia ci, że właściwie to twoja pomoc mu się przyda. Odchodzi na moment i już po chwili wraca do ciebie z teczką pełną dokumentów. Wyjaśnia ci jakiej pomocy oczekuje, po czym zabierasz papiery i wracasz do swojego gabinetu, aby spokojnie popracować. Wychodząc czujesz na sobie czyjś wzrok. Podświadomość podpowiada ci do kogo należy, ale wolisz tego nie sprawdzać.
     Po prawie trzech godzinach walki z papierami wszystko jest gotowe. Zabierasz teczki, w których je uporządkowałaś i ruszasz na poszukiwania trenera, aby mu je oddać. Długo szukać nie musisz, bo już po chwili zauważasz go wychodzącego z szatni chłopaków. Oddajesz mu dokumenty, a on ucieszony serdecznie dziękuje ci za pomoc. Uprzedza cię także, że zawodnicy skończyli trening, więc lada moment niektórzy z nich pojawią się u ciebie w gabinecie. Czujesz, że ten którego wolałabyś dziś nie spotkać również się pojawi i twoja intuicja cię nie zawodzi. Dociera do ciebie jako ostatni i wyjaśniając ci, że boli go bark, prosi o pomoc. Bierzesz się do pracy by jak najszybciej to skończyć i już po chwili twoje zadanie zostaje wykonane. Liczysz, że Michał nie pamięta zbyt wiele z wczorajszej imprezy i nie będzie chciał o niej rozmawiać, ale szybko okazuje się, że nie masz racji.
- Porozmawiamy? – pyta.
- A mamy o czym? – odpowiadasz pytaniem na pytanie.
- Wiesz dobrze, że chodzi mi o wczoraj.
- To nie miało prawa się zdarzyć i już więcej się nie powtórzy. Zapomnij o tym – mówisz, nie patrząc mu w oczy.
- Jesteś tego pewna?
- Jestem – odpowiadasz, chociaż prawda jest zupełnie inna.
Dostrzegasz w jego oczach coś dziwnego. Czyżby zawód? Ale nie chcesz się nad tym zastanawiać, bo wiesz, że jesteś gotowa zmienić zdanie.
- Coś jeszcze? – pytasz.
- Nie – odpowiada po namyśle, chociaż widzisz, że chciałby powiedzieć coś innego.
- W takim razie wracaj do domu – posyłasz mu delikatny uśmiech, chcąc rozładować napiętą atmosferę. Odwzajemnia go, po czym wstaje i udaje się w kierunku wyjścia.
- Przepraszam – szepcze jeszcze, po czym znika za drzwiami.
A ty bezsilnie opadasz na krzesło, bo wiesz, że nawiązuje do wczorajszej sytuacji. I dociera do ciebie, że zapomnieć o niej wcale nie będzie tak łatwo.
     Wracasz do domu. Zdejmujesz w przedpokoju buty i kurtkę, odkładasz klucze na szafkę i udajesz się do salonu. Zmęczona siadasz na kanapie i włączasz telewizor w nadziei, że znajdziesz coś ciekawego do obejrzenia. Niestety, jak zwykle nic nie ma. Wstajesz więc i udajesz się do regału z książkami. Po dwóch, może trzech minutach dokonujesz wyboru i już po chwili wracasz na kanapę, robiąc sobie jeszcze aromatyczną pomarańczową herbatę.
     Z lektury wyrywa cię dźwięk dzwonka do drzwi. Jesteś zaskoczona, bo nikogo nie oczekujesz. Udajesz się w kierunku wejścia i zerkasz przez wizjer. Na twojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech. Szybkim ruchem otwierasz drzwi, i rzucasz się swojemu gościowi na szyję, na tyle, na ile pozwala ci jego torba.
- Andrzej! – twój radosny krzyk słychać na całej klatce. – Chodź do środka – mówisz i ciągniesz go za rękę.
Wchodzicie do mieszkania, gdzie chłopak odkłada torbę, ściąga kurtkę i buty. Po tym z uśmiechem patrzy na ciebie i szeroko rozkłada ramiona. Nie czekasz – wpadasz w nie. Tulisz się do jego klatki piersiowej, a on trzyma cię w żelaznym uścisku swoich ramion. I czujesz, że właśnie tego ci brakowało.
- Tak się cieszę, że przyjechałeś – szepczesz, kiedy już się od niego odsuwasz.
- Zauważyłem – mówi i oboje wybuchacie śmiechem.
Idziecie do salonu, gdzie Andrzej zauważa książkę, koc i pusty już kubek po herbacie, której aromat nadal unosi się w powietrzu.
- Widzę, że nadal masz te same przyzwyczajenia – mówi, uśmiechając się przy tym uroczo.
- Oczywiście – odwzajemniasz uśmiech. – Jesteś może głodny?
Jego mina mówi ci wszystko, więc już po kilku minutach wracasz do niego z talerzem kanapek i dwoma kubkami herbaty.


                                                                         ~.~
Wątek może wyglądać na dziwnie urwany, ale to nic, uwierzcie mi. :) Następny rozdział będzie w środę, tak jak miałam dodawać. :) A teraz uciekam odpoczywać, bo zachciało mi się Juwenalii...Ale mimo wszystko świetnie się bawiłam i polecam każdemu. :)

2 komentarze:

  1. Jak widać Anastazja ma wyrzuty sumienia z powodu tego co stało się poprzedniego wieczoru, ale wydaje mi się, że z czasem coraz trudniej będzie jej oszukać serce, które bez wątpienia galopuje w kierunku pana Łasko :>
    Nie wiem jaką rolę wymyśliłaś dla Wronki, ale już teraz widać, że z główną bohaterką łączą go ciepłe, przyjacielskie relacje :)
    A tak z innej beczki-także i ja postanowiłam coś naskrobać, więc jeśli masz czas i ochotę to zapraszam serdecznie na http://otworz-swoje-serce.blogspot.com/, gdzie pojawił się prolog mojej pierwszej siatkarskiej historii.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń